wtorek, 23 sierpnia 2011

....

Witam was moje ślicznotki :)
Drugi dzień trwam na diecie błyskawicznej, piję ten ohydny koktajl i nawet nie zjadam wszystkiego, co było przewidziane. Chyba dobrze na mnie działa rozpisany plan, limity i inne takie. Bo jak próbuję jeść intuicyjnie to kończy się to obżarstwem do potęgi.

Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem :* Potrzebowałam kopnięcia w dupę. Każda z was ma trochę racji.
Charlie - w moim przypadku to nie jest typowa bulimia, nie rzygam często. Wpadam w cykle -obsesyjna kontrola-zawalenie-rzyganie-obsesyjna kontrola-jaranie-żarcie-przeczyszczacze-wyrzuty sumienia i tak w kółko. Ale masz rację, to jest do dupy.
Osełka - prawda, że nie myślałam racjonalnie. Przecież mogłam poprzestać na jednym batonie i tymbarku czy coś... Nawet spaliłabym to potem. Z awaryjnym żarciem mam taki problem, że... nie wiem, chyba poczułam sie zbyt pewna siebie i dlatego tak się to skończyło... Z ta moją cukrzycą to jest tak, ze ja ją chyba podświadomie wypieram. Choruję od 10 lat i wszyscy myślą, że to akceptuję, a to nieprawda. Po prostu nie chcę być chora i podporządkowywać temu swojego życia. Dlatego się nie kontroluję w tym względzie, chociaż mam z tego powodu straszne wyrzuty sumienia.

Póki co, nie ważyłam się, sprawdzę po zakończeniu "błyskawicznej".

Eh. Z dietą się trzymam, ale dziwnie mi jakoś. Rano tata mojego chłopaka miał jakiś atak, bardzo bolała go wątroba, wymiotował, zabrali go do szpitala. A ja nawet nie mogę jakoś pomóc, będąc jakieś 1100km od niego :/ Martwię się o tatę (mówię tak o nim, bo sama taty nie mam), chociaż dopiero niedawno go poznałam. Więc siedzę i czekam na jakieś wiadomości. Nie mogę usiedzieć na miejscu.

Znowu dziś jarałam. Małego, cienkiego, samotnego joincika na balkonie. Po całym tygodniu trzeźwości, zauważyłam wyraźniej, jak mnie to... wyłącza. Nie jest to nic innego jak ucieczka poza rzeczywistość. Nic mnie nie obchodzi. Niedobrze. Nie wiem, czy chcę wiecznie uciekać.
Uciekam od dwóch lat. Ba, całe życie, na różne sposoby. Ale podobała mi się rzeczywistość.
Miotam się, między ucieczką a rzeczywistością....

5 komentarzy:

  1. może ta nowa dieta coś pomoże. :)
    te krople to po prostu "krople odchudzające Herbapol". ja powiedziałam, że proszę "krople na odchudzanie z Herbapolu"- mała różnica, ale miałam dziwne wrażenie, że jeśli powiem krople odchudzające, aptekarki spojrzą na mnie z politowaniem, jakbym myślała, że same krople mi ujmą kilogramów... ale ja zawsze wszystko przeżywam i wyolbrzymiam.
    kosztowały 18 złotych, ale z tego, co patrzyłam w necie, można je dostać za 16 nawet.

    OdpowiedzUsuń
  2. tez tak mialam z jaraniem. to byla ucieczka, ktora powtarzala sie dzien w dzien. ucieczka od ludzi, rodziny, znajomych, zycia...od wszystkiego. ale na dluzsza mete sie tak nie da, sama zobaczysz.
    z dwojga zlego lepsza trawa niz alko.
    a ile w ogole chcesz schudnac i w jakim czasie?

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuję za komentarz i też dodaję do linków :)ja do tej pory również jadłam intuicyjnie i nie bardzo mi to wychodziło,odkąd mam rozpisany jadłospis, udaje mi się go trzymać i moja ambicja nie pozwala mi sięgnąć po dodatkowe przekąski.
    Trzymam mocno kciuki i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja chce schudnac do 50...a potem sie zobaczy. ciezka sprawa, bo jeszcze tyle nie wazylam odkad prowadze diete. doszlam do 51,5 i ludzie zaczeli na mnie dziwnie patrzec i narzekac, ze jestem za chuda. ale co tam ;) sprobuje to bedzie mozna ocenic samemu. juz sie nie moge doczekac...
    co do jarania, ja tez to robilam codziennie. strasznie wypacza umysl i postrzeganie swiata...

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasami mnie tak cholernie ciągnie do tego, żeby zajarać. Cokolwiek. Nigdy nie miałam w ustach nawet papierosa, bo nie chcę się niszczyć, zależy mi na moim życiu, ale podejrzewam, że prędzej czy później i tak tego spróbuję. Co ja będę potem wspominać?

    Nie ma to jak poświęcenie na błyskawicznych! :D Owsiankowa też nie jest zbyt smaczna, ale dzielnie wcinam. Zobaczymy jutro czy się opłacało

    OdpowiedzUsuń